Czytanie na dziś:
Rozmowa z Michałem Kurkiewiczem, historykiem o genezie zła i nienawiści rzezi wołyńskiej
Kolejny film Smarzowskiego, który dręczy. Nie jestem historykiem ani politykiem, a mam wrażenie, że o filmie Wołyń rozmawia się przede wszystkim tymi dwoma narracjami. Polityczną lub historyczną. Trudno zresztą od nich uciec.
Film Wołyń ukazuje się w najgorszym z możliwych momentów. Reżyser podkreśla, że jego celem było budowanie polsko-ukraińskich mostów, ale sądząc z pierwszych ukraińskich reakcji, będą z tym problemy.
„Utikajte, zara prijdut rizaty! Skoro!” – ledwie kilka słów wykrzyczanych w pośpiechu po desperackim biegu do utraty tchu. Te słowa ratowały na Wołyniu życie.
W Ołyce powstaje pierwsze sanktuarium maryjne na Wołyniu. To widomy znak, że po kilkudziesięciu latach straszliwe rany wojenne zaczynają się wreszcie zabliźniać na tym skrwawionym kawałku ukraińskiej ziemi.
Wojciech Smarzowski nie może skończyć swojego najnowszego filmu. W dramatycznym apelu zamieszczonym w internecie prosi o pomoc finansową. „Temat naszego filmu odstrasza” – mówi.
Jak wracać do tamtych zdarzeń i unikać podsycania narodowej wrogości?
Chcę wierzyć, że braterska postawa, jaką wyraża wobec uchodźców większość, jest dla Ukraińców wstrząsem, który w dłuższej perspektywie zmieni ich myślenie, także na interesujący nas temat
Dziś wielu wolałoby o nim nie mówić, ale Wołynia nawet w najszlachetniejszym dążeniu do pojednania nie wytniemy z historii Polaków i Ukraińców. Historia zamiatana pod dywan zawsze spod niego wychodzi, nieprzepracowana i nierozliczona wzmacnia konflikty i...
Osiemdziesiąta rocznica rzezi wołyńskiej jest inna od pozostałych, bo okoliczności się zmieniły. W ostatnich latach Ukraina wybrała prozachodni kierunek, a od wybuchu wojny otworzył się nowy rozdział relacji polsko-ukraińskich.
Bestseller
-15%
-70%
Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki