Chodzi o sytuację, w której młoda osoba za centrum swojej tożsamości, najważniejszą swoją cechę uznaje jakieś zaburzenie. Jestem autystykiem, mam depresję, mam ADHD, rozdwojoną osobowość, jestem borderline, jestem neuronietypowy…
Pieczątka na etykiecie
Znajomi psychoterapeuci pracujący z młodzieżą mówią, że coraz częściej przychodzą do nich nastolatki z przekazem: „Wiem, co mi jest, zdiagnozowałam się, potrzebuję, żeby mi pani to potwierdziła”. Dodatkowo przychodzą tak naprawdę nie po pomoc, tylko aby ktoś ich potraktował poważnie z tą samodiagnozą, wysłuchał, potwierdził i poradził, jak przekonać otoczenie, by tę nową tożsamość, opartą na zaburzeniu, uznało i dostosowało się do oczekiwań nastolatka. Innymi słowy, przychodzą nie po pomoc w zmianie i rozwoju, a po oficjalną pieczątkę na samodzielnie nadanej sobie etykiecie.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 26/2025, na stronie dostępna od 24.07.2025